Dr inż. Joanna Ptasińska-Marcinkiewicz, adiunkt w Katedrze Jakości Produktów Żywnościowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Ukończyła również studia w zakresie Zarządzania w Administracji Publicznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 2010 r. obroniła doktorat z towaroznawstwa pt. ”Determinanty jakości mleka owczego”.
Czy młody człowiek, wybierając szkołę średnią robił to z premedytacją czy z jakichś innych powodów?
Rok 1993, kiedy ja wybierałam się do szkoły średniej, to początkowy okres przemian w Polsce, w tym problem dużego bezrobocia. Nie wiadomo było jak w przyszłości będzie wyglądała sytuacja na rynku pracy. Wtedy jeszcze na studia mogli iść nieliczni. Po pierwsze było to związane z limitami przyjęć,
a po drugie nie każdego było na to stać pod względem finansowym. Jeśli ktoś był zdecydowany, że na pewno pójdzie na studia, to szedł do „ogólniaka”, a jeśli ktoś miał wątpliwości, czy pójdzie czy nie, to szukał takiej szkoły, żeby po jej ukończeniu mieć zawód, dobry zawód. Ja byłam w takiej sytuacji, że nie wiadomo było, czy będzie rodziców stać, żeby mnie posłać na studia, więc zdecydowałam, że wybiorę szkołę dającą przygotowanie do pracy – liceum ekonomiczne. Wybrałam klasę menadżerską, gdzie były dodatkowe egzaminy i testy. Bardzo trudno było się do tej klasy dostać. Trafili tam najlepsi, wybrańcy losu (śmiech).
Który z przedmiotów zawodowych był dla Pani najłatwiejszy, a który najtrudniejszy?
Przedmioty zawodowe… , było ich całe mnóstwo. Najtrudniejszy to chyba przedmiot o nazwie ekonomia. Typowo ekonomiczne zagadnienia, przedmiot teoretyczny, dla mnie może nie najtrudniejszy, ale najmniej ciekawy. Ze względu na to, że bardzo lubię matematykę, to lubiłam również arytmetykę, rachunkowość, ale także ekonomikę. Miło wspominam też pisanie na maszynie; nie był to prosty przedmiot – pisanie z użyciem wszystkich dziesięciu palców bez patrzenia na klawiaturę, ale przyjemny.
Klasy ekonomiczne to zwykle klasy żeńskie. Czy Pani to potwierdzi?
Nie 🙂 U nas w klasie było dziewięciu…, nie – aż jedenastu chłopaków.
Wspomnijmy może nauczycieli uczących Panią w Ekonomiku.
Z perspektywy czasu myślę, że mieliśmy duże szczęście do nauczycieli. Minęło już prawie 30 lat, w tym roku 25-lecie matury, więc pewnie nie zdołam wymienić wszystkich. Ale wszystkich chciałam serdecznie pozdrowić i podziękować za ich wysiłek. Zaskakujące było to, że informatyki uczyła nas kobieta. Myślę tutaj o pani Małgorzacie Bigaj, naszej wychowawczyni. Pamiętam, że najbardziej aktywni na tych zajęciach zawsze byli chłopcy i jedna z koleżanek. To z nimi Pani Bigaj mogła dyskutować o różnych możliwościach, zastosowaniach itd. Proszę pamiętać, że w tych czasach komputer w domu to była rzadkość, nie wszystkie szkoły miały pracownie informatyczne. Pozostałe dziewczyny, w tym i ja, miałyśmy mniejsze zacięcie komputerowe (śmiech). Bardzo ważna była nauka języka obcego – trafiliśmy jak 6 w lotto, uczyła nas pani Roma Rusek. Byliśmy na wymianie w Danii i przyjmowaliśmy Duńczyków u nas w szkole. Na historii pani Barbara Blaut prowadziła lekcję, opowiadając o wydarzeniach. Jedna z koleżanek zadała pytanie o notatki i wtedy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy już w liceum i sami mamy robić notatki. Lekcje były bardzo ciekawe. Języka polskiego uczył nas pan dyrektor Tadeusz Kołacz, prowadził lekcje akademicko. Od czasu do czasu podał nam jakąś definicję, a później prowadził wykład i zadawał pytania, wciągał nas w dyskusję. W klasie były raczej osoby wygadane, więc dyskusje były burzliwe. Z panią Marią Kupiec mieliśmy arytmetykę oraz rachunkowość – aż sześć godzin tygodniowo. Bardzo miło wspominam zajęcia z ekonomiki przedsiębiorstw z panią Ewą Głuch. Geografii i prawa uczyła nas pani Lucyna Sandacz. Towaroznawstwo mieliśmy z panią Dębską – chyba do dzisiaj każdy z nas pamięta jak produkuje się cukier z buraków cukrowych (śmiech). Ekonomię, która tak nie do końca przypadła mi do gustu, (śmiech) mieliśmy z panią dyrektor Eligiuszą Strzałką.
Czy nauka w Ekonomiku utwierdziła Panią w przekonaniu, że chce Pani studiować na uczelni ekonomicznej?
W trakcie trwającej cztery lata nauki w liceum w Polsce dużo się zmieniło, myśląc o dobrej przyszłości, dobrej pracy trzeba było iść na studia. Z jednej strony stały się one bardziej dostępne dla wszystkich, tworzono nowe kierunki, ale my byliśmy rocznikiem z wyżu demograficznego. Wiele osób zdecydowało się iść na studia i na dobre uczelnie trudno było się dostać. Będąc dzieckiem, chciałam być weterynarzem. Dokonując wyboru, myślałam o psychologii, ale w szkole średniej nie miałam biologii, więc te kierunki wyeliminowałam. Nie miałam innego wyboru, to mogła być tylko Akademia Ekonomiczna. W czym jednak tkwił problem? Na Akademię Ekonomiczną były egzaminy wstępne z języka obcego, matematyki i geografii, a my mieliśmy matematykę tylko przez dwa pierwsze lata, a geografię tylko w klasie pierwszej, dlatego w momencie, gdy ktoś chciał zdawać na studia, musiał brać korepetycje, uzupełnić wiedzę o zagadnienia omawiane w ogólniaku. Przygotowanie do egzaminów na studia wymagało dużo wysiłku. Muszę jednak zaznaczyć, że po liceum byliśmy naprawdę świetnie przygotowani do zawodu.
Proszę powiedzieć, czy jeżeli ktoś nie ma zdolności w kierunku przedmiotów ścisłych jest w stanie studiować na uczelni ekonomicznej?
Uczelnia ekonomiczna to jest wiele kierunków i specjalności. Niekoniecznie trzeba być dobrym z przedmiotów ścisłych. Jeśli ktoś myśli o finansach, rachunkowości czy controllingu to musi być dobry z matematyki. Natomiast jeśli ktoś wybierze np. zarządzanie, niekoniecznie wymagane są zdolności matematyczne. Ważne są też języki obce.
Jest pani adiunktem na Uniwersytecie Ekonomicznym. Proszę przybliżyć nam, na czym polega ta praca.
Jestem pracownikiem naukowo-dydaktycznym. Prowadzę zajęcia ze studentami, ale muszę również prowadzić działalność naukową – robić badania, pisać i publikować artykuły naukowe. Cały czas trzeba się rozwijać, być na bieżąco.
Bardzo proszę o krótką refleksję dla uczniów „ekonomistów”.
Korzystajcie z tego czasu, to są najlepsze lata: szkoła średnia, studia. Koncentrujcie się na nauce, a będąc na studiach nie myślcie jeszcze o tym, żeby pracować.
Jeśli ktoś zdecydował się na technikum ekonomiczne i przyłoży się do nauki, będzie dobrze przygotowany do pracy. Jednocześnie, jeżeli ktoś zdecyduje się na studia to zapraszam i polecam Instytut, w którym pracuję. Jest to Instytut Nauk o Jakości i Zarządzania Produktem, były Wydział Towaroznawstwa. Mamy przedmioty ekonomiczne i przyrodnicze, a absolwent otrzymuje tytuł inżyniera. Ukończyłam towaroznawstwo. Podczas studiów mieliśmy: ekonomię, zarządzanie, finanse, rachunkowość, ale i ciekawe laboratoria z towaroznawstwa, opakowalnictwa, chemii, fizyki, przedmioty ściśle związane z jakością produktów i usług, jej oceną i kształtowaniem. Osoby po tym kierunku pracują na różnych stanowiskach: w przedsiębiorstwach produkcyjnych, usługowych, w bankach, urzędach celnych, w działach jakości, księgowości, na stanowiskach menadżerskich, całe spektrum możliwości.
Dziękuję za rozmowę.