Z perspektywy absolwentki Ekonomika i rodzica ucznia tejże szkoły…
Ewelina Chacia – absolwentka ZSECH z 1999 roku. Ukończyła Liceum Zawodowe o specjalności: pracownik administracyjno-biurowy. Pracuje w Starostwie Chrzanowskim na stanowisku głównego specjalisty wydziału finansowego. Przyznaje, że księgowanie to Jej pasja, zaszczepiona jeszcze w szkole średniej. Podobnie jak większość absolwentów potwierdza, że o wyborze szkoły zdecydował wysoki prestiż placówki w środowisku lokalnym. Jest matką Dawida, tegorocznego maturzysty, którego do Ekonomika przyciągnęło zupełnie inne hobby…
Czy Pani kariera zawodowa była od początku zaplanowana? Po ukończeniu liceum wiedziała Pani, jakie studia wybrać?
Nie była to od początku sprawa oczywista. Przez parę miesięcy uczył moją klasę j.polskiego pan Mirosław Kotulski ( obecny komendant Komisariatu Policji w Trzebini). Zaszczepił w nas ogromną pasję do literatury. Dlatego po ukończeniu szkoły zdawałam na polonistykę na Uniwersytecie Śląskim. Brakło mi wówczas zaledwie kilku punktów, by dostać się na ten kierunek. I raczej nie żałuję, że tak się stało…Postanowiłam podjąć naukę w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Marketingu w Chrzanowie, która wówczas była objęta patronatem krakowskiej Akademii Ekonomicznej. Wybrałam kierunek zarządzanie i marketing, specjalność – rachunkowość. Studia magisterskie ukończyłam w Krakowie, na Akademii Ekonomicznej. Miałam już wtedy syna, Dawida, więc nie było łatwo, ale dzięki pomocy rodziny poradziłam sobie.
Księgowanie towarzyszy mi zatem nieustannie w moim życiu zawodowym, jestem bardzo zadowolona z wykonywanej pracy i potwierdzam, że w rachunkowości można się zatracić…
Czy wiedza zdobyta w Ekonomiku okazała się w jakimś stopniu przydatna w późniejszej karierze zawodowej?
Tak, bardzo. Przede wszystkim rachunkowość z panią Elżbietą Woźniak – na naprawdę wysokim poziomie. Poza tym niezwykle ważne maszynopisanie z panią Bożeną Bochenek. Zdobyte umiejętności oczywiście pomogły na studiach. Zdecydowanie było mi łatwiej poradzić sobie z nauką niż absolwentom liceum ogólnokształcącego. Korzystam z tej wiedzy do dziś w codziennej pracy.
Wydarzenia, incydenty z okresu szkoły, które na zawsze pozostaną w Pani pamięci?
Przez rok byłam przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego. Z tego okresu bardzo miło wspominam wycieczki organizowane specjalnie dla nas, np. do Zakopanego. Towarzyszyły nam wówczas panie opiekunki samorządu: Elżbieta Woźniak i Bożena Bochenek. Nawiązywały się między nami bliskie relacje, oczywiście właściwy dystans: uczeń – nauczyciel był zachowany, jednak wspólne doświadczenia przybliżają, zacieśniają więzi.
Uczestniczyłam również w trzydniowym zjeździe przedstawicieli samorządów z dwóch województw. Odbył się on w Parku w Młoszowej.
Bardzo miło wspominam zainicjowaną przez nas akcję mikołajkową. Polegała na chodzeniu po szkole w przebraniu (Mikołaj, elfy) i rozdawaniu słodyczy. Wymagało to, jak na tamte czasy, dużego zaangażowania, bo kostiumy projektowałyśmy i szyłyśmy sobie same. Nie było wówczas możliwości zakupienia gotowej czapki mikołajkowej czy innych gadżetów. Jednak nam się zawsze chciało angażować w takie przedsięwzięcia.
W pamięci pozostały mi różne inne incydenty, może nie do końca nadające się do publikacji 🙂
Może jeszcze taka prozaiczna codzienność. Uwielbiałyśmy dojeżdżanie do szkoły autobusem. Nie przeszkadzał nam tłum. Jechałyśmy prawie 40 minut. Potrafiłyśmy spontanicznie wymyślać jakieś akcje, niektóre koleżanki odkrywały w sobie potencjał artystyczny, np. w tańcu:) Oczywiście nie miało to nic wspólnego z wandalizmem… Poza tym w autobusie można było spotkać płeć przeciwną. Ekonomik był wówczas mocno sfeminizowaną szkołą, więc szukałyśmy okazji do spotkań w męskim gronie.
Codziennie patrzyłyśmy na dojeżdżające do pracy poważne, „starsze panie”, przekonane, że żyją w zupełnie innej rzeczywistości. Dziś, kiedy jadę autobusem, uświadamiam sobie, że jestem już po tej drugiej stronie.
Bardzo ubolewam nad tym, że młodzi przez pandemię tracą tę możliwość bycia razem na co dzień. Ten najpiękniejszy czas, kiedy zawiera się najtrwalsze przyjaźnie.
Pamiętam też swoją studniówkę, odbyła się w libiąskim lokalu – w Hadesie. Oczywiście sukienkę również projektowałam sobie sama.
Najciekawsze zajęcia?
Oczywiście rachunkowość z panią Elżbietą Woźniak. Jak wspominałam, zyskałam świetne podstawy w swojej karierze zawodowej. Dobrze również wspominam fizykę z panem Krzysztofem Bieleckim, nauczycielem fizyki, który paradoksalnie należał do grona tych budzących powszechny strach. Wszyscy jednak bardzo ceniliśmy pana Bieleckiego za wielki dar tłumaczenia zawiłości przedmiotu.
Nie mogę też nie wspomnieć pani Alicji Mielus, uczącej wówczas przedmiotów ekonomicznych. Cudowny nauczyciel, pani Mielus, jak pamiętam, corocznie wygrywała konkurs na Nauczyciela Roku.
Z polonistów (którzy bardzo często nam się zmieniali), oprócz wymienionego już tutaj pana Kotulskiego, bardzo ceniłam panią Małgorzatę Kubarek, która z ogromnym zaangażowaniem i wiarą w nasze możliwości przygotowała klasę do matury.
Gdyby miała Pani wskazać swój największy szkolny autorytet?
Pani Kasia Herbik. Wspaniały człowiek. Nigdy nie odmówiła nam swojego czasu…Zawsze nas wspierała. W przypadku konfliktu z danym nauczycielem umiała ten konflikt załagodzić. Zazwyczaj po negocjacjach zadowolone były obie strony, nawet jeżeli przyjętego rozwiązania żadna z nich nie zakładała. Również mój syn dostrzega w pani Herbik swój autorytet. Jest przekonany, że może na Nią liczyć w każdej sytuacji. Zatem pani Kasia na pierwszym miejscu.
Wymieniłabym tu również panią Kubarek, która tak mocno dopingowała nam przed zdawaniem matury. Czułyśmy, że w nas wierzy…
Pani klasa?
Bardzo dobrze wspominam. Byliśmy naprawdę zgranym zespołem. Oczywiście dominowały dziewczyny. Jedyny chłopak, który nam towarzyszył w pierwszej klasie, zdecydował się zmienić szkołę… Na pewno nie było mu łatwo wobec codziennych „babskich” tematów.
Czy fakt, że uczęszczała Pani do Ekonomika, wpłynął na decyzję Pani syna – naszego ucznia – w sprawie wyboru szkoły?
Zupełnie nie. Dawid już w gimnazjum miał określony swój cel, interesowało go lotnictwo, jego marzeniem jest, by zostać pilotem. Szukaliśmy adekwatnej szkoły w okolicach Warszawy, Katowic. Pewnego razu Dawid wrócił ze szkoły i oznajmił, że w trzebińskim Ekonomiku znajduje się jego wymarzony profil – technik eksploatacji portów i terminali. Okazało się, że rozwiązanie było tuż obok… Uważam, że ogromną zaletą Ekonomika jest fakt, iż zawsze miał w swojej ofercie ciekawe kierunki podporządkowane zapotrzebowaniom rynku pracy.
Dawid jest bardzo zadowolony z dokonanego wyboru. Jak już wspomniałam – latanie to jego życie. Oprócz tego, że uczy się – jest już w czwartej klasie – pracuje w weekendy na lotnisku w Balicach, przy obsłudze pasażera. Myślę, że w pewnym stopniu pomogła mu w tym nauczycielka kierunku – pani Beata Śledzińska, osoba z ogromnym sercem do tego zawodu. Nauka przychodzi Dawidowi bardzo łatwo. Widać, że to, czego się uczy, nie jest ponurym obowiązkiem, lecz pasją. Czyta, dokształca się na własną rękę. Widząc lecący samolot, jest w stanie określić jego model, rodzaj siników itp… Poza tym dużo podróżuje, lata, zwiedza, wyszukuje bilety w atrakcyjnej cenie i korzysta z okazji. Jest w tym naprawdę dobry.
Myślę, że za jakiś czas, być może na 70 – lecie szkoły, to Dawid będzie tym absolwentem, z którym ktoś przeprowadzi wywiad jako z osobą, której największym sukcesem jest połączenie pracy z życiową pasją.
Obecnie obserwuje Pani działalność szkoły z perspektywy rodzica. Jakie najważniejsze zmiany dostrzega Pani w Ekonomiku w stosunku do czasów, kiedy była Pani uczennicą?
Przede wszystkim inne relacje pomiędzy nauczycielem a uczniami. Bardzo trudno wyważyć właściwy stosunek. Z jednej strony fajne wydaje się być z nauczycielem na stopie przyjacielskiej, z drugiej jednak nie można przekraczać pewnych granic. Za moich czasów uczeń obdarzał szacunkiem wszystkich pracowników szkoły, bez względu na to, czy miał do czynienia z dyrektorem czy panią woźną. Wszyscy znali granice właściwego zachowania…Teraz to się bardzo zmieniło. Myślę, że zawód nauczyciela utracił swój prestiż i na pewno o wiele trudniej uczy się teraz niż za moich czasów uczniowskich. Uczniowie mają więcej praw niż obowiązków…
Kolejną wyraźnie zauważalną zmianą jest fakt, że w szkole obecnie jest hala sportowa. Zajęcia wychowania fizycznego odbywają się obecnie w profesjonalnych warunkach. Kiedyś tak nie było…
Pani sukcesy życiowe, realizowane pasje:
Moim największym sukcesem życiowym jest moja rodzina: świetny mąż, świetny syn. Jeśli zaś chodzi o życiową pasję, jest to jednocześnie nasze rodzinne hobby – podróże. Fascynują nas miejsca dzikie, egzotyczne. Turcja, Egipt, natomiast najdalszy zakątek, który zwiedziliśmy, to Sri Lanka. Przepiękne miejsce.
Kilka życiowych porad, które chciałaby Pani skierować do obecnych uczniów Ekonomika?
Uważam, że bardzo ważne jest, by podążać za swoimi marzeniami, tak zawodowymi, jak i prywatnymi. Nie wolno zagubić siebie. W obecnej rzeczywistości kreowanej przez celebrytów, influencerów łatwo się zatracić. Trzeba pamiętać o tych swoich prawdziwych celach.
Poza tym w każdej sytuacji trzeba zachować człowieczeństwo, empatię… Jeżeli nie chcesz komuś pomagać, to przynajmniej nie przeszkadzaj… To chyba najważniejsze…